Jak zrazić siebie i innych do automatyzacji testów!

Automatyzacja testów w krzywym zwierciadle – czyli jak popełnić większość możliwych błędów podczas automatyzacji!

Automatyzacja chaosu

Automatyzacja chaosu


Rozwój testowania bardzo mocno zmierza ku automatyzacji. Dlatego chcąc nie chcąć, automatyzacja testów będzie coraz bliżej nas. Nie oznacza to jednak wcale, że testowanie manualne odejdzie do lamusa, ale może się zmieniać jego forma. Wracając do automatyzacji, nie będę polemizować z korzyściami, jakie płyną z jej wprowadzenia, a także analizować, kiedy warto rozpocząć implementację. Poniżej kilka rad, jak zrazić siebie i wszystkich do automatyzowacji, czyli najczęściej popełniane błędy w procesie automatyzacji!

Nie trać czasu – automatyzuj!

Zacznijmy może od przereklamowanego planowania. Zamiast przepalać godziny projektowe na rozmowy co automatyzować, za pomocą jakich narzędzi – zabierzmy się od razu do roboty! To samo dotyczy wszelkich analiz, na czele z analizą ryzyka (bo ważne jest co się robi teraz!), ustalania priorytetów – zbędne! Najlepszą wartością dodaną jest kod! Dużo kodu! Jeszcze więcej kodu!

Testy manualne – że co?

To oczywista oczywistość! Jak coś robimy, to na 100% procent. Testy manualne? To przeszłość! Nie po to uczyliśmy się automatyzować, żeby teraz klikać. W planach mamy przecież oczywiście automatyzację wszystkiego, więc spokojnie a może nawet do wszystkiego dojdziemy.

Nowe znaczy lepsze… chyba

Nawet jeśli automatyzacja jest już jakoś wprowadzona i nawet dobrze funkcjonuje, zawsze można próbować przekonać ludzi do zmiany narzędzia lub narzędzi na inne, lepsze… bo kolega ich używa… bo reklama była… i będzie szybciej… i w ogóle! Jeśli dobrze wybierzemy, duża szansa, że po zmianach może zyskamy te 15 minut na 8 godzin testów! A podczas przepisywania testów przez naszych kolegów możemy liczyć, że będziemy często przez nich wspominani! No i jasne jest, że w połowie przepisywania, w dobrym tonie będzie zaproponowanie nowego narzędzia, bo tamto jednak coś nie do końca… A przecież naleźliśmy nowe!

Nasze rozwiązania są najlepsze…

Jak wiemy, wierność jest ważna, a wierność swoim rozwiązaniom — kluczowa. Nawet jeśli widzimy, że nasze rozwiązania się nie sprawdzają lub znacznie odbiegają od planów, w żadnym wypadku nie róbmy ich przeglądów, a już w żadnym przypadku nie dawajmy robić tego komuś innemu. Nie o to chodzi przecież, żeby zmieniać koncepcję (w końcu moja koncepcja jest naj naj naj…), skoro pracujemy już trochę nad nią. Zawsze przecież można zwiększyć zasoby — narzędzia, ludzi, budżet!

Najpierw trudne testy

Bo wiadomo — chodzi o rozwój. Więc jeśli mamy 20 testów, które możemy zautomatyzować w tydzień, oszczędzając przy tym 75% czasu ich późniejszego wykonywania — to dla laików! Na początek wybieramy najtrudniejszy test, taki którego automatyzacja zajmie nam dwa tygodnie, a korzyści czasowe będą znikome. Niech widzą wszyscy niedowiarki, że jednak się dało! Ha i kto to zrobił??? No chyba, że się nie udało…

Bo prosty kod piszą tylko amatorzy

Jak już wiemy, automatyzacja nie jest łatwa. A pisany przez nas framework ma służyć temu, żeby testy się pisało łatwo i szybko. I tutaj mała uwaga — nie za-łatwo i nie za-szybko. Jeśli nasz framework bedzie zbyt intuicyjny, że testy będzie mógł pisać każdy, no, prawie każdy, to nasz pozycja może zostać zagrożona! Także pamiętać trzeba, że testy muszą być odpowiednio trudne do napisania, wtedy nas będą doceniać!!!

Proste znaczy słabe

Podczas pisania testów, szukajmy nowych rozwiązań. Każdy, kto trochę zna programowanie, może używać standardowych komend. Przy pisaniu testów, należy zwrócić uwagę na jak najchęstsze używanie lambd, ifów, forów, łajlów i tym podobnych. A jak uda nam się to jeszcze kilkukrotnie zagnieździć – bajka! Druga sprawa to nazewnictwo. Wszystkie funkcje i zmienne muszą mieć takie nazwy, aby sprawiały wrażenie zaawansowania np. funkcja c12kd73! Ma być tak, że jeśli ktoś zobaczy nasz kod, to musi wiedzieć, że pisał go nie byle kto, tylko profesjonalista z krwi i kości!

Gotowe rozwiązania są złe

Jeśli podobny projekt już był automatyzowany, to zakładamy, że nie był dobrze zrobiony, zawierał błędy i my to zrobimy lepiej, szybciej... i ten… Także najlepiej napisać wszystko od nowa, przecież jeszcze ktoś nas posądzi o plagiat albo coś… Dlatego, co sami napiszemy — to sami. Aha, co bardzo ważne, to sprawdzamy rozwiązanie kogoś innego i jak są zbyt podobne, to zmieniamy np. nazwy zmiennych — patrz punkt wyżej. 

Spełnić wszystkie powyższe punkty jest niezwykle ciężko, jednak nie trzeba spełnić ich wszystkich aby zrazić siebie i innych do automatyzacji. Wystarczy wybrać sobie tylko kilka z powyższych błędów automatyzacji. Dlatego niezależnie od wszystkiego pamiętajmy, że:

Automatyzacja chaosu potęguje chaos!

close

Newsletter